<< POWRÓT
(2011-11-28) Pawpaw, papaja, owoc popo, czyli z poradnika zambijskiego ogrodnika
Aktualnie w naszej okolicy trwa sezon na te owoce, które obok mango są drugimi co do popularności owocami w tym rejonie. Drzewo nie wymaga pielęgnacji, bo ani podlewania, ani kupowania sadzonki: wystarczy tylko w porze deszczowej dobrze poszukać w miejscu, gdzie wyrzuca się nasiona i resztki nie zjedzonego papaja. Rośnie tam mnóstwo młodych sadzonek, ogrodnik musi je tylko wykopać i przesadzić na upatrzone miejsce, gdzie drzewko będzie rosło i przez kilka lat cieszyło podniebienie smacznymi owocami. Jest tylko jedno utrudnienie, mianowicie popo jest „męskie” i „żeńskie”. Dopiero po pierwszych kwiatach możemy je łatwo odróżnić i te bezużyteczne, czyli „męskie” zneutralizować, a „żeńskie” zachować.
Każdego roku owoce popo na drzewie są coraz wyżej i wyżej... Można gałęzie wtedy przycinać z góry, aby mieć ułatwić sobie dostęp do pysznych owoców. Jeśli tego nie zrobimy, to już po kilku latach pozostaje tylko tęskne spoglądanie na owoce, które są na samym czubku drzewa i cierpliwe oczekiwanie na ich łaskawy upadek. A że spadają tylko przejrzałe, wiec niezbyt wiele pozostaje do spożycia.